Dawno dawno temu,
kiedy Ziemia wyłoniła się z chaosu,
pojawiło się na niej życie i zaczęły chodzić pierwsze zwierzęta. Były już lwy,
tygrysy, słonie, a nawet jednorożce --
które chyba jednak zupełnie wyginęły do
tej pory, bo nikt ich ostatnio nie
widział - biegały myszki, chomiki i inne gryzonie, pełzały węże, powoli sunęły ślimaki.
Potem przyfrunęły ptaki: ćwierkały wróble i sikorki, śpiewały słowiki, gwizdały
kosy, świergoliły szpaki, klekotały
bociany. A jednak kwitnące łąki były ciche i puste – czy to
możliwe? Tak, bo nie było słychać brzęczenia owadów - panowała nad nimi martwa cisza.
Nagle na niebie
pojawiła się wielka przezroczysta kula mieniąca się różnymi kolorami tęczy. Z
każdą chwilą stawała się coraz większa i większa. Ogromniała w oczach zbliżając
się do Ziemi, aż wreszcie pękła jak bańka mydlana i wtedy…
Wyleciały z
niej piękne kolorowe motyle i ważki
trzepocząc mieniącymi się tęczowo skrzydełkami , zabrzęczały wirujące w
powietrzu pszczoły, wyfrunęły kropkowane biedronki, zabzyczaly komary, które
wprawdzie niezbyt widoczne, ale bzyczeniem obwieszczały swoją obecność. A na końcu wyskoczyła pchła. Smutno jej było, bo nikt
jej nie zauważył i nie zwracał na nią uwagi. Pchła- Smutka była mała, szara, umiała tylko wysoko skakać,
ale czy komuś mogłoby się to spodobać? Smutka postanowiła skoczyć jak najdalej
– może wydarzy się coś ciekawego? – pomyślała.
Poczuła, że wylądowała
w jakimś ciemnym i ciepłym miejscu. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się już trochę
do ciemności, zobaczyła wąski korytarz z
migoczącym w oddali światełkiem. Podskoczyła bliżej i w słabym świetle kaganka zobaczyła zwierzątko w czarnym lśniącym futerku i okularach na nosie.
- Dzień dobry, kim
jesteś? – zapytała Smutka.
-Jestem Kretem- Złotnikiem
– odpowiedziało zwierzątko.- Czekam na klientów, ale nikt się tu nie pojawia,
bo wszyscy boją się ciemności. A ty kim jesteś i jak się tu dostałaś?
- Jestem Pchła-Smutka
i właśnie przyleciałam w cudownej kuli, ale jestem bardzo smutna, bo nikt tutaj
mnie nie zauważył i na pewno nie znajdę przyjaciół. Nie jestem kolorowa, nie
mam kropek ani mieniących się skrzydełek, nie
śpiewam ładnie…
- Nie martw się, Pchło-Smutko – powiedział Kret-Złotnik.- Coś
na to zaradzimy - i zajrzał w głąb
swojego warsztatu. - Wiem, ze chciałabyś, żeby cię zauważono i myślę, że wiem,
jak to zrobić. Jesteś malutka i nie masz pięknych kolorów , ale mogę sprawić, że
kiedy skoczysz, wszyscy zwrócą na ciebie uwagę. Zrobię ci cudowne złote podkówki.
Smutka podskoczyła
z radości, na ile to było możliwe w wąskim
korytarzyku.
Kret-Złotnik nie
był kowalem oczywiście, ale po kilku próbach udało mu się dopasować złote podkówki Pchle-Smutce, która uradowana wyskoczyła z
krecich korytarzy , a promienie słoneczne
zamigotały radośnie na jej
złotych podkówkach. Teraz już wszystko
było możliwe…